Loviki: Hejka wszystkim! To kolejna fantastyczna aktu z mojej strony. Pomijając drobny fakt, że prawie zepsułam laptopa. Nigdy nie dostałam tak szybko depresji. Jednak gruchot postanowił zaliczyć sobie zmartwychwstanie... Ale ja tu nie o tym chciałam nawijać, więc przejdziemy powolutku do podsumowanka miecha. Przebrnęliśmy przez kolejny jakże kolorowy miesiąc. Nie wiem, jak wy się bawicie, ale ja mam wrażenie, że ten czas jest typowo zarezerwowany na imprezki. Wszyscy wychodzą, piją i siedzą do późna albo zaliczają jakieś randomowe wyjazdy. Tymczasem u nas, oprócz bajlando, jak zwykle z grubej rury drama i jakieś patologie. Nasz cudowny cel zakończenia Hinadori stał przez chwilę na krawędzi zagłady – tylko przez chwilę. Żartowałam, dobrze śmigamy z tematem. Ogólnie pomijając te głupie strajki, to życie mnie mnie. Starałam się przeszukać Discord Tory, żeby coś jeszcze nawinąć, ale jak widzę 15 tys. wyników, to mi słabo. Może po prostu przejdę do tego, co się u mnie działo ciekawego. Co robiłam, gdzie byłam? A bujałam się po zoo we Wrocławiu – jak widać na zdjęciach, które gdzieś tutaj będą się przewijać. Czy jest ono godne polecenia? Of course. Najlepiej pojechać tam z rana, bo nie wszystko da się obejść w godzinę. Chyba dobre 7 godzin tuptałam po tym zoo, a i tak trzymałam szybsze tempo. Pomijam fakt, że wszystkie koty były pochowane za krzakami albo drzewami. Znalezienie tego, co najbardziej chciałam zobaczyć (czyt. tygrysy), stanowiło dla mnie niemałe wyzwanie. Gdy w końcu stanęłam przed tą głupią szybą, tygrys leżał sobie wypięty dupskiem w moją stronę oraz schowany w krzakach. Chyba jeszcze 3 razy szłam w tamtą stronę, żeby go zobaczyć, ale on i tak se leżał tak samo. Jako cebula mogę powiedzieć: BYŁO DROGO. To tak tylko dla potwierdzenia tego, co piszą w komentarzach na stronie zoo. XD Wszędzie jest drogo, nie oszukujmy się. Kolejki były straszne. Nigdy tak długo nie czekałam, żeby zobaczyć ryby. Ale nie no, naprawdę warto jest się przejechać i zobaczyć. Pstrykałam zdjęcia jak głupia, dopóki mój telefon nie powiedział „stop”. Karmienie kozy, owcy czy barania było… ciekawe. Bałam się utraty ręki, ale to naprawdę łagodne i puszyste zwierzątka. Myślę, że tutaj skończę, bo ile można nawijać o zoo, błagam. Na sam koniec walnę jebitną reklamę. Interesuje cię wklejanie tekstu na strony mangi? Zastanawiasz się ostatnio, jak to jest pracować przy mangach? Masz swoją ulubioną mangę, przy której pragniesz pomóc? DOŁĄCZ DO TORA SCANS NA STANOWISKO TYPESETTERA! Tak, naprawdę potrzebujemy pilnie typesetterów, i to na już, teraz, w tym momencie. Oczywiście inne stanowiska też są mile widziane, więc śmiało możesz w nie celować, ale… typesetting życiem, kochani. Ja was nauczę, mówię wam. Type mnie mnie. W kwietniu naskrobaliśmy dla was 16 rozdziałów, a już 5. czerwca kolejna aktualka, urodziny grupy i dużo fajnych rzeczy! Pachnące kozim futrem rozdziały:
1 Komentarz
Szyszka
5/6/2019 08:12:40 pm
Po raz pierwszy poznałem kogoś, kto poszedł do zoo z własnej woli a nie dlatego że go dzieci zmusiły ;-)
Odpowiedz
Odpowiedz |
Zostaw lajka!Polecamy również:Archiwum
Grudzień 2019
|